Poprzednie władze Jordanowa wykazały się sporą skutecznością w pozyskiwaniu środków zewnętrznych na inwestycje. Okazuje się jednak, że choć wielomilionowe dotacje zostały miastu przyznane, niełatwo będzie z nich skorzystać. Problemy pojawiły się przy realizacji praktycznie wszystkich przedsięwzięć, lecz najbardziej palącą sprawą jest wybrnięcie z tych, które dotyczą budowy sieci ścieżek rowerowych. Jest to bowiem inwestycja, która ma być rozliczona jeszcze w tym roku, a tymczasem na drodze do jej zakończenia pojawiły bardzo poważne przeszkody.
Była burmistrz Jordanowa Iwona Bilska wymyśliła, że skoro Unia Europejska oferuje pokaźną pulę środków na budowę ścieżek rowerowych w miastach, to trzeba spróbować uszczknąć z niej trochę pieniędzy na remonty dziurawych dróg gminnych. Postanowiła włączyć fragmenty tych traktów w planowaną infrastrukturę dla jednośladów. Plan okazał się skuteczny. Miastu przyznano ponad 1,3 mln zł dofinansowania do budowy sieci ścieżek rowerowych, w znacznej części pokrywających się z istniejącymi drogami publicznymi. Nikt nie zauważył w porę błędu, który uniemożliwia wprowadzenie tego projektu w życie. A ten jest przecież oczywisty - trakty oznakowane jako ścieżki dla rowerów nie mogą służyć ruchowi samochodowemu! Włączenie w infrastrukturę rowerową odcinków dróg publicznych wyklucza zatem wykorzystywanie ich w dotychczasowy sposób.
Gdy w grudniu ubiegłego roku jedną z wyremontowanych dróg oznaczono stosownie do nowego przeznaczenia, osoby, które od lat przy niej mieszkają, dostały mandaty za to, że dojeżdżają samochodami do własnych domów...
– Żeby miasto nie straciło dofinansowania i nie zostało pociągnięte do zapłacenia z własnych środków wykonanych już elementów, zwróciliśmy się do odpowiednich instytucji o zgodę na odstępstwo w oznakowaniu. Opinie są różne, niektóre w jakimś stopniu zezwalające, inne negatywne – mówi burmistrz Jordanowa Andrzej Malczewski.
Największe trudności stwarza wybudowanie dróżki nazywanej w dokumentacji trasą A, prowadzącej z dworca kolejowego do Rynku. Wedle pierwotnych planów miała ona przebiegać wzdłuż boiska sportowego, przez kładkę nad Skawą, następnie chodnikiem przy ulicy Kolejowej, a na wysokości dawnego zajazdu Poczekaj przejść na drugą, pozbawioną trotuaru stronę jezdni. Ale realizację takiej wersji uniemożliwił ten właśnie budynek, który trzeba by było usunąć, żeby pomieścić ścieżkę rowerową…
- Nie wiem, jakim cudem ktoś przeoczył istnienie zabytkowego obiektu. Ta ścieżka była projektowana chyba w zupełnie innym Jordanowie – irytuje się Andrzej Malczewski.
Dlatego trzeba było zadecydować o poprowadzeniu jej w taki sposób, aby w całości pokrywała się z istniejącym chodnikiem. Ale i to nie ułatwiło sytuacji. Dróżka pieszo-rowerowa musi mieć odpowiednią szerokość - większą niż znajdujący się tam obecnie trotuar. Z tego powodu nie da się jej wybudować bez zgody właścicieli gruntów i kilku instytucji, na przykład Tauronu, którego słupy elektryczne stoją na chodniku. A niełatwo jest ją uzyskać. Niektórzy mieszkańcy bez ogródek zakomunikowali, że nie zgadzają się na żadne zmiany. – Na razie ta inwestycja leży. Termin płynie, a my jesteśmy dopiero na etapie projektowania – przyznaje burmistrz. Jak dodaje, jest jeszcze możliwość uzyskania odstępstwa od wymaganej szerokości dróżki.
– Ale to znowu może spowodować inny problem. Bo to, że ścieżkę zawęzimy to jedno, ale jak oznakować coś, co jest niezgodne z normami? – zastanawia się włodarz.
Edyta Łepkowska